poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 2

   Słońce otulało moją twarz ciepłymi promieniami. Spostrzegłam, że tak słonecznej pogody w Londynie dawno nie było. Przeciągnęłam się na łóżku i z trudem z niego wstałam. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę.Wyjęłam z niej mleko, po czym wlałam je do garnka. Zawsze rano uwielbiałam pić kakao, to było moją małą tradycją. Usiadłam na kanapie i rozłożyłam nogi. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać 'How I Met Your Mother'. Nagle usłyszałam wibracje. Wzięłam do ręki telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Cześć, Rose. -powitał mnie Malik.
-Hej, Zayn. -powiedziałam, mniej entuzjastycznie niż on.
-Masz na dzisiaj jakieś plany? -zapytał.
-Nie mam, pewnie cały dzień będę siedzieć w domu. -odpowiedziałam, po czym wzięłam gryza tosta.
-A może się dzisiaj spotkamy? Tęsknie za tobą.-powiedział.
-Możemy w starbucksie? O 14.
-Będę punktualnie. Kocham cię, pa. -i się rozłączył. Poczułam radość, że może w końcu między nami będzie trochę lepiej. Takie małe spotkanie potrafi mi dać wiele szczęścia. Bez dalszych namysłów poszłam na górę wziąć szybki prysznic.
*~*
Zayn.

  Ujrzałem Genevę siedzącą na moim łóżku, rozkoszującą się ciepłem słońca. 
-Co ty tu robisz? -krzyknąłem zdenerwowany.  
-O, Zayn, już jesteś. -powiedziała z pełnym spokojem, zatapiając swoje wargi w kawie.
-Odpowiedz mi na pytanie. -czułem, że zaraz wybuchnę.
-Co ja tu robię? Jeszcze się pytasz? Mam dla ciebie świetne wieści, skarbie. Będziemy mieli dziecko. -posłała mi szeroki uśmiech, a ja z trudem mogłem oddychać. Myśl, że ja i ona moglibyśmy razem wychowywać dziecko przechodziła mi przez głowę. To prawda, raz czy dwa się z nią przespałem, ale to jeszcze zanim zacząłem spotykać się z Rose. 
-Chyba sobie ze mnie żartujesz... Wyjdź stąd i nigdy nie wracaj, Geneva. Myślałem, że zakończyliśmy 'nasz rozdział'. -powiedziałem, podszedłem do drzwi i uchyliłem je, gestem wskazując, żeby wyszła.
-Wiesz co, Zayn? To prawda, co mówią o tobie te wszystkie tabloidy. Jesteś zwyczajnym palantem, który nigdy nie pokazał, że jest coś wart. Mam nadzieję, że pewnego dnia stracisz wszystko co masz i wiedz jedno - pożałujesz tego, skarbie. -i wyszła, zostawiając po sobie słodki zapach róż.
  
*~*
Rose.
  Szłam w kierunku Oxford Street. Wiatr muskał moje policzki. Miałam na twarzy wymalowany uśmiech. Gdy dochodziłam do miejsca umówionego spotkania z Zaynem, przyszedł do mnie sms od nieznanego numeru.
"Jeżeli spotkasz się z Zaynem, to wiedz jedno - gorzko tego pożałujesz. ~G."
Ręce mi zadrżały, poczułam, jak nogi pode mną się uginają. Niby kto mógł coś takiego wysłać? A może to zwykły, nic nie znaczący żart? A jak nie? Z tej całej presji zawróciłam do domu, nie będę udawać, że się nie bałam, bo byłam cholernie przerażona.

  Dochodząc do domu zobaczyłam, że ktoś siedzi na ganku. Kręcone włosy, wysoki.
-Harry! -krzyknęłam i podbiegłam do niego, żeby się przytulić.
-Rose, już jesteś, ale się stęskniłem! -zawołał równie entuzjastycznie jak ja i odwzajemnił mój gest.
-Chodź do środka. -zaproponowałam.
Oboje przeszliśmy przez wielkie, drewniane wejściowe drzwi i momentalnie znaleźliśmy się w salonie. Usiedliśmy wygodnie i zaczęliśmy gadać.
-Co u ciebie? Jak z Malikiem? -zapytał pełen ciekawości Styles.
-Wszystko ok, ale.... -powiedziałam niepewnie.
-Ale? Mów Rose, o co chodzi, znam te minę. -przyglądał mi się z niepokojem.
-Dostałam bardzo dziwnego sms-a i chyba trochę się boję. Przeczytaj. -wzięłam w dłoń komórkę i pokazałam mu tą wiadomość.
-G? Nie mam pojęcia, kto to może być. -czuć było, że jest zrezygnowany.
-Nie zaprzątaj sobie tym głowy.... -przejechałam dłonią po jego plecach, wywołując tym samym szeroki uśmiech na jego twarzy.
-Kocham cię, Rosey. -powiedział.
-Też cię kocham, Hazz. -odpowiedziałam.
  Przypomniały mi się nasze wszystkie, wspaniałe wspólne chwile. To z nim po raz pierwszy pojechałam na koncert Guns'n'Roses. To z nim zarywałam noce, żeby uczyć się do chemii. Z nim zrobiłam tak dużą ilość niesamowitych rzeczy, że nie sposób ich teraz wszystkich wymienić.
-Chcesz zostać na noc? -zaproponowałam.
-Jasne, będziemy się świetnie bawić. -powiedział i znowu wyszczerzył swoje zęby.

***

Nie wyszedł tak, jak oczekiwałam, eh.

Kiedy następny rozdział? Za tydzień, dwa.

PROŚBA: Jeżeli przeczytałeś ten rozdział, to skomentuj, chcę znać Twoją  opinię, bo jest bardzo ważna i daje mi motywacje do dalszego pisania. :)

Pytania? Zapraszam: @DameLukey

Chcesz być informowany o kolejnych rozdziałach? W komentarzu wpisz swój nick z twittera. :)